Swój pierwszy dzień pracy na stanowisku rejestratorki medycznej pamiętam doskonale. Zaczął się dla mnie fatalnie i pewnie część osób na moim miejscu zrezygnowałaby z pracy. Zacznijmy jednak od początku…
PREQUEL, CZYLI WPROWADZENIE
Historię należałoby zacząć od tego, że przed podjęciem pracy na rejestracji pracowałam w sekretariacie szkoły policealnej przy obsłudze słuchaczy. Praca podobała mi się do momentu, kiedy nie musiałam zacząć sprzedawać kursów oferowanych przez szkołę. Problemem nie był fakt wyrobienia planu sprzedażowego (plany realizowałam, choć w ciągu kilku miesięcy wzrosły o 300%), tylko dość nieetyczne podejście do samego procesu sprzedaży przez zarząd firmy i słabej jakości kursów które musiałam sprzedawać.
Mówię o tym dlatego, że to był czynnik zapalny do zmiany pracy. Zastanawiałam się co mogłabym robić i co sprawiłoby mi satysfakcję. Praca przy obsłudze klienta mi odpowiadała, tak samo jak wykonywanie czynności biurowych. Zaczęłam szukać.
Numer do Luizy (właścicielki nieistniejącego już Centrum Medycznego Vita Nova) dostałam od koleżanki z sekretariatu. Powiedziała mi, że Luiza szuka kogoś na stanowisko rejestratorki medycznej i że praca na pewno będzie mi odpowiadała. Umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną, która poszła mi bardzo dobrze, a po kilku dniach dostałam odpowiedź, że zapraszają mnie na dzień próbny.
TU ZACZYNA SIĘ CAŁA HISTORIA
Kiedy przyszłam do przychodni, w poczekalni czekało kilkunastu pacjentów. Wielu z nich nerwowo spoglądało na zegarki. Kiedy podeszłam do lady, rejestratorka powiadomiła mnie jacy lekarze przyjmują, u kogo jest opóźnienie i co (z grubsza) mam robić. Uważam, że szło mi całkiem nieźle, dopóki nie odezwała się ONA.
– Dlaczego dzwoniła Pani do mnie, że mam przyjść szybciej?! Nie dość, że czekam tu już długo, to jest jeszcze opóźnienie!!!! Ile mam tu jeszcze siedzieć?!
Pozostali pacjenci zerkali z ciekawością to na mnie, to na oburzoną pacjentkę. Druga rejestratorka zniknęła z pola widzenia, bo musiała zanieść dokumenty do gabinetu, więc nie miałam żadnej pomocy. Musiałam poradzić sobie sama.
– Przepraszam Panią najmocniej, ale to nie ja do Pani dzwoniłam. Wyjaśnimy sytuację jak tylko wróci druga rejestratorka. To mój pierwszy dzień w pracy, więc jeszcze nie do końca się orientuję co i jak.
– Mam nadzieję, że to Pani ostatni dzień w pracy!!!
– A ja mam nadzieję, że jednak nie 🙂 i zaraz uda nam się wyjaśnić sprawę.
Pani powiedziała, że nie będzie nic wyjaśniać i wróciła na swoje miejsce. Niedługo potem weszła do gabinetu. Z wizyty ostatecznie wyszła zadowolona.
Pamiętam, że potem jeszcze kilka razy przychodziła do przychodni i nie awanturowała się więcej – prawda jest też taka, że już nie miała powodu.
Oczywiście rozumiem jej zdenerwowanie. Do dziś jestem bardzo ostrożna w przesuwaniu pacjentów na wcześniejsze godziny. Wiem, że zarobienie kilku mandatów po drodze za przekroczenie prędkości jest podwójnie nieprzyjemne, gdy na miejscu dowiadujesz się, że wcale nie musiałaś się spieszyć.
CO BYŁO POTEM
Okazało się, że mój pierwszy dzień próbny podobno był najgorszym dniem w całej dotychczasowej historii przychodni. Nie zraziłam się, bo wiedziałam że potem może być już tylko lepiej. Rozumiałam także zdenerwowanie pacjentki i nie przyjęłam do siebie jej uwagi.
Zdecydowałam się na pracę jeszcze zanim do mnie oddzwoniono.
Pracowałam w Centrum Medycznym VITA NOVA niecały rok i uwielbiałam tą pracę, bo dawała mi dużo satysfakcji. Kiedy dowiedziałam się, że centrum musi zostać zamknięte, byłam naprawdę nieszczęśliwa.
Los jednak chciał, żebym nie porzucała tej ścieżki zawodowej. Miałam do wyboru dwie propozycje pracy.
Pierwszą z nich było nowo otwarte centrum medyczne z dobrą energią – nie miałam jednak pewności ile czasu będzie istniało, a po historii z zamknięciem VITA NOVA zależało mi na stabilizacji. Drugą, prężnie działające centrum istniejące od kilku lat, w którym nie miałabym jednak szans na rozwój (matka właściciela była kierownikiem rejestracji, a to już dużo mówi) i z niską kulturą organizacyjną.
Wybrałam pierwszą możliwość i tak znalazłam się w Centrum Medycznym Zdrowy Profil w Gdańsku, gdzie pełnię obecnie funkcję kierownika rejestracji. Funkcję przydzieloną ze względu na umiejętności i zaangażowanie, a nie koligacje rodzinne.
Gdybym miała znów podjąć decyzję, na pewno bym się nie zawahała i jeszcze raz wybrała obecne miejsce pracy. Zaryzykowałam, ale wybrałam zgodnie z tym co podpowiadało mi serce i wyszłam na tym bardzo dobrze.